Kolejna porcja skrótowych opinii o kosmetykach, które znalazłam w azjatyckich pudełkach-niespodziankach.
Przy okazji odsyłam na stronkę Memebox (KLIK), może Was coś zaciekawi i skusicie się na zakup ;)
Zacznę od BB cream'u, który sobie ze mną pogrywał: Hanskin, Bio Origin Royal Ampoule BB SPF 30 PA++ (Memebox #10). Pierwsze "starcie" okazało się totalną porażką - okazał się być paskudnie pomarańczowy, zdecydowanie za ciemny dla takiego bledziucha jak ja. Na jakiejś stronce internetowej wyczytałam, że trzeba dać mu chwilkę i pięknie dostosuje się do naszej karnacji, a paskudny kolor ma za zadanie zakryć zaczerwienieni i plamy. Nie byłam zbytnio przekonana, ale zacisnęłam zęby i zrobiłam drugie podejście. Magia! Tak się dostosował, że szczęka mi opadła. Poza tym oczarował mnie przyzwoitym kryciem i tym, że buźka nie świeciła się. Koloryt był wyrównany, a ja wyglądałam na wypoczętą. Takie było drugie podejście. A jak przy kolejnych? Nie wiem czy to moje oczy płatały mi figla, czy to on chciał mi zrobić na złość, ale przy każdym kolejnym podejściu wyglądałam nim fatalnie ze względu na odcień. Puściłam go w świat i nie żałuję.
Wspomnę jeszcze o ciekawym rozwiązaniu jakie w nim zastosowano - ten BB zaopatrzony jest w pipetkę. Pierwszy raz spotkałam się z takim dozownikiem w bebiku. Początkowo nie mogłam jej opanować, ale z czasem szło mi coraz lepiej, chociaż wolę tradycyjne rozwiązania. Ważną kwestią jest także to, że sam BB nie był zbyt skoro do współpracy, jeśli chodzi o rozprowadzanie go na twarzy. Musiałam mu poświęcać sporo uwagi, dokładnie wklepywać i uważać na swoje ruchy, ponieważ nie chciał się przenosić z palców na twarz - dziwne...
Innym kosmetykiem do makijażu, który nie przypadł mi do gustu jest Too cool for school, Dinoplatz Cinema City, czylo CC zamieszczony w Memebox #11. Już nieraz Wam wspominałam, że CC nie są dla mnie. Zdecydowanie wolę BB i ten produkt nie zmienił mojego zdania. Jak przystało na CC cream jest on naprawdę jasny - piękny jasny beżowy odcień. Niestety krycie jest wręcz znikome - nie usze mieć super mocnego krycia, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Niestety nawet dwie warstwy nie satysfakcjonowały mnie, produkt nadaje się jedynie do użytku w dni, kiedy moja cera ma się wyśmienicie, a takie zdarzają się zdecydowanie zbyt rzadko. Produkt dobrze się rozprowadza, buźka po nim się nie klei. Dinoplatz Cinema City daje efekt glow, ale nie tak rzucający się w oczy jak przy innych CC, które trafiły w moje łapki. Stosując ten produkt miałam wrażenie jakbym nic nie nałożyła na twarz, ale w negatywny sposób.W innym boxie też otrzymałam CC - opuśćmy na to kurtynę milczenia.
W swoim pierwszym boxie (Memebox #4) wygrzebałam bardzo fikuśne i jakże kuszące pudełeczko, w którym znajdował się Peripera, Peri's Tint Mini Mandarin Juice. Tinty to nie moja działka, nie kręcą mnie, ale postanowiłam spróbować co to za cudak mi się trafił. Kolor był znośny, jeśli odcisnęłam usta w chusteczkę. W przeciwnym razie był dla mnie zdecydowanie zbyt intensywny i za bardzo czerwony. Ok, to tint, więc tak ma być, nie będę już na to narzekać. Nadal pozostaje kwestia gorzkiego smaku, który wręcz zniechęcał mnie do stosowania tego produktu. Ponadto Peripera na moich ustach nie grzeszyła trwałością. Wystarczyło, że czegoś się napiłam lub coś zjadłam i pufff połowy mazidla nie ma! Zrozumiałabym gdyby chodziło o zwykłą szminkę. Najgorsze było jednak to, że produkt znikał nierównomiernie - koszmarek.Cieszę się, że to tylko miniaturka była ;)
W tym samym boxie znalazłam świetny kosmetyk do pielęgnacji twarzy - LJH, Dr's Care Vita Propolis Ampoule. Produkt umieszczono w słodkim, miniaturowym opakowaniu - chociaż pełnowymiarowy produkt olbrzymem też nie jest, ma 15ml. Maleńka pipetka nie sprawiała mi żadnych problemów, była wręcz bezbłędna. Ampułka ta ma lekką formułę, nie pozostawia żadnej nieprzyjemnej czy kleistej warstwy na skórze. Rewelacyjnie sprawdziła się jako baza pod bardziej treściwy krem. Moja skóra dosłownie w ułamku sekundy spijała produkt co do cna. Ampułka LJH bardzo dobrze nawilżała moją twarz, a nawet była sprzymierzeńcem w walce z przesuszonymi partiami skóry. Moja twarz po jej zastosowaniu była miękka o miła w dotyku. Ponadto wyglądała świeżo, sprawiała wrażenie wypoczętej. Tak, jestem zadowolona z tego produktu.
Jak am się podobają takie mini recenzje?
Kaśka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz