MY COCONUT ISLAND

Dziś narobię Wam ochoty na cudowny żel pod prysznic, który pachnie tak zniewalająco, że inne idą w odstawkę. Pragnę Wam przedstawić giganta - Treaclemoon wersja: My Coconut Island.

Tego goliata otrzymałam w prezencie od Toni - kliku klik. W opakowaniu, które widzicie mieści się aż 500ml produktu.

Takie 500 ml sporo waży... Z tego względu zawartość butelki przelałam do uniwersalnego pojemniczka z pompką, który mieści się pod moim prysznicem. Takie małe pójście na łatwiznę z mojej strony ;) Dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi, to iż nie napiszę nic o funkcjonalności tej wielkiej butli. Mogę jedynie wspomnieć, że jest ona zaopatrzona w zamykanie na pstryczek. O takie:

Jaki jest sam żel? Ma jedwabiście kremową konsystencję. Poza tym dobrze się pieni - nadmienię, iż zawsze używam gąbki, gdy sięgam po jakikolwiek żel. Produkt nie podrażnił mojej skóry, nie uczulił ani nie wysuszył. Jest naprawdę wydajny - a może to zasługa rozmiaru? ;)

A teraz przejdźmy do najważniejszej kwestii: zapachu. Zapach jest wręcz fenomenalny! Aż chce się go skosztować. Nie jest to żaden chemiczny lub sztuczny aromat, a raczej słodki, smakowity kokos. Potrafię wyczuć lekką mleczną nutę. Żel ten kojarzy mi się z kokosową czekoladą Schogetten - pychota ;)

500ml tego smakołyku kosztuje 3,95 euro.

Znacie go? A może inny wariant zapachowy?

Lubicie takie smakowite zapachy? Ja bardzo ;)